24.01.2014

ZŁOTY CZIPS

Chomiki były bardzo modne za czasów mojego dzieciństwa. Większość koleżanek i kolegów mieszkała w blokach, no i rzadko kto miał psa czy kota, bo to ciasno, a  w dwóch pokojach pięć, sześć osób mieszka. Więc, żeby dzieci miały pupila kupowano chomika albo rybki (najsłynniejsza piosenka z tamtego okresu: Kaaażdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma! A ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa!).
Ja niestety, pomimo że nie mieszkałam w bloku, nie miałam żadnego pupila. Sezonowo pojawiły się u nas rybki, parę lat ćwierkał mój ukochany ptaszek Rudzik. Ale takie futerkowe zawsze chciałam choć na chwilę.. Zdarzyło się, że pożyczałam od koleżanek jakieś zwierzątko. Zawsze kończyło się to jakąś mini katastrofą. Świnka morska ze strachu zasikała wszystko w pokoju. Chomik, którego zostawiłam w kołysce dla lalki uciekł za meblościankę (tak, głsakałam go i położyłam go spać do malutkiej plastikowej kołyski myśląc, że on sobie będzie spokojnie spał). Na szczęście wrócił, ale po dwóch dniach, gdzie ja najedzona już strachem, że zeżre całą meblościankę i zdechnie i będzie śmierdziało, oddałam go koleżance z wielką ulgą. 
Dziś na bluzeczce chomiczek ze złotym czipsem. Tak go nazwałam, że to coś co ma w łapkach nie było zwykłym kawałkiem kukurydzianego płatka czy czym kolwiek jest, tylko czymś magicznym:)



1 komentarz: