Jako dziecko bałam się psów. Myślę, że to mogło mieć źródło w starym kundlu sąsiadów (wabił się Ares) który, obojętnie kto nie przyszedł - swój czy obcy - zaszczekiwał się do bólu bardzo blisko warcząc i szczerząc się na kostki przychodnia. Ja panicznie się go bałam i byłam pewna, że nawet mnie nie raz dziabnął.
Zazwyczaj kochałam koty, więc nawet bardzo nie cierpiała z braku psiego przyjaciela, choć odkryłam w swoich pamiętnikach z podstawówki (tak! prowadziłam pamiętniki, w klasie siódmej i ósmej), że moim największym marzeniem jest mieć wilczurka (???)
Marzenie ewidentnie zniknęło, dopóki nie poznałam trzytygodniowej malutkiej labradorki Toli... Jeju jaka ona była cudna, radosna i tak mocno zawsze szczęśliwa, kiedy mnie widziała!!!
Nadal wprawdzie wiele psów, które spotkam budzi we mnie małe lęki i traumy po Aresie, jednak otworzyła się u mnie nowa brama czułych uczuć do psich serc.
Jednocześnie nadal wolę koty, ale kiedy widzę kogoś bardzo szczęśliwego, kto dostaje koszulkę ze swoim ukochanym pupilem, czuję się, jakbym tego psa już też uwielbiała :)
Tyle psich przyjaciół ostatnio mnie odwiedziło, że hej!
Cieszę się i zapraszam do zamawiania;)
Te dwa pieski zamówiła przecudowna osoba - Paulina, kobieta o wielkim sercu, wspaniałym uśmiechu i serdeczności. Studiowałyśmy razem dziennikarstwo, potem Paulina wyjechała i po długim czasie odezwała się z zamówieniem:) No pięknie!:D
SANCHIZ
MARAT